A po Melancholii obejrzałam Antrychrysta, film odsądzony od czci i wiary. Dla mnie jest to film na granicy a może nawet przekraczający granicę geniuszu reżyserskiego. Przy takich filmach nie da się opisać, o czym właściwie są, ale kiedy je oglądam, to czuję, że dotykam tajemnicy, którą komuś udało się oddać. Tak jak w Melancholii widziałam smutek i cierpienie, w Antychryście widzę smutek i zło w duszy, bez cenzury, jako część nas, wszystkiego, całej naszej natury. Tak jak Przełamując fale, mój pierwszy najukochańszy film pokazywał miłość i zło bez cenzury. Lars nie zna pojęcia autocenzury i to jest w nim genialne. Że obnaża wszystko i to jest takie uwalniające.
No comments:
Post a Comment